wtorek, 11 grudnia 2012

Recenzja książki Anne-Dauphine Julliand pt.“Ślady małych stóp na piasku”



Książka Anne-Dauphine Julliand pt.“Ślady małych stóp na piasku” (wydana w październiku 2012 r. przez Wydawnictwo Święty Wojciech) zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Porusza ona bardzo trudny problem cierpienia i szukania sensu życia, dlatego tak silnie działa na naszą wrażliwość.
 Jest to autobiograficzna historia matki, która uparcie i niestrudzenie walczy o dobro swoich dzieci, mimo tragedii, jaka spotyka całą rodzinę. W życiu Autorki początkowo wszystko układa się wspaniale, ma męża, synka i córeczkę o imieniu Thaïs. Pewnego dnia, będąc na plaży, dostrzega, że dziewczynka lekko powłóczy nóżką. Kiedy sytuacja się nie zmienia, udaje się z nią na badania, które odkrywają przed nią coś strasznego… Thaïs cierpi na leukodystrofię metachromatyczną, rzadką, acz śmiertelną chorobę, na którą nie ma lekarstwa. Choroba stopniowo wyniszcza cały organizm. Kobieta od tej pory stara się, aby córka mogła przeżyć godnie te ostatnie miesiące, otoczona bezgraniczną miłością. Thaïs jednak nie rozpacza nad swoim stanem, potrafi zaadaptować się do każdych okoliczności, wręcz żartować ze swego położenia. Choć jest to zaledwie dwuletnie dziecko, dzielnie znosi bardzo silne bóle, które coraz częściej jej towarzyszą. Anne-Dauphine początkowo nie może pogodzić się z tą diagnozą, przeraża ją własna bezsilność wobec cierpienia tej małej istoty. Miała wobec niej tyle planów, a w ciągu jednego dnia wszystkie te marzenia legły w gruzach. Nie poddaje się jednak, wie, że teraz musi wziąć się w garść i „dodać życia dniom” dziewczynki. Wielokrotnie jest zaskoczona wsparciem męża, rodziny, dalszych znajomych. Nie jest sama.
 Stan Thaïs ciągle się pogarsza. Matka jest w tym czasie w ciąży z kolejnym dzieckiem. Lekarz daje jej 75% szans na to, że dziewczynka urodzi się zdrowa. Jednak Azylis również jest chora. Do tego syn, Gaspard, niezwykle przeżywa zaistniałą sytuację, kocha siostry i nie może pogodzić się z tym, co je spotkało. Na dodatek koledzy z klasy naśmiewają się z niego.
 Przez całą książkę zaskakiwała mnie dojrzałość Gasparda, wrażliwość, współczucie i ciepło. Zszokowało mnie to, jak wiele nieszczęść może dotknąć rodzinę, ale ujrzałam w tym także umiejętność człowieka do stawienia czoła przeciwnościom. Byłam również pełna podziwu dla tej kobiety, która wszelkimi siłami próbowała poprawić los swoich dzieci. Korzystała z każdej możliwości, aby czuły się kochane i otoczone troską.
 Ta książka pokrzepia, pozwala zrozumieć, że w życiu tak naprawdę nie jesteśmy sami. Możemy wiele przetrwać, jeśli dzielnie stawimy czoła problemom. Kiedyś przyjdą lepsze dni. Wystarczy w to uwierzyć i starać się, aby każdy dzień spędzić w miarę możliwości jak najpiękniej. Trzeba znaleźć szczęście w choćby najdrobniejszych elementach układanki, jaką jest życie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz