poniedziałek, 16 września 2013

"Dziewczyny z Danbury. Orange Is the New Black" Piper Kerman - zapowiedź


tytuł oryginału:
Orange Is the New Black
przekład: Mateusz Fafiński

ISBN 978-83-7674-193-2
[EAN 9788376741932]
Wydanie 1
Rok wydania: 2013
Wymiary: 130x200 mm
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka + skrzydełka
Kategoria: literatura współczesna

ŚWIATOWY BESTSELLER!

Setki tysięcy sprzedanych egzemplarzy, miliony oglądających serial – teraz historia Piper porwie także i Ciebie!
Przekrocz próg więzienia dla kobiet...

Piper Kerman jeszcze do niedawna miała fantastyczne mieszkanie, kochającego faceta i obiecującą karierę przed sobą. Kiedy agenci federalni zapukali do jej drzwi z aktem oskarżenia, ledwo przypominała tę lekkomyślną, młodą kobietę, którą była tuż po ukończeniu Smith College.

Teraz jednak musi rozliczyć się z konsekwencjami swojego krótkiego, beztroskiego flirtu z handlem narkotykami i trafia do więzienia dla kobiet w Danbury, w stanie Connecticut. Jeżeli myślała, że choć w drobnym stopniu mogła przewidzieć, co ją czeka... cóż, grubo się myliła.

Zaskakująca, kontrowersyjna, niezwykle zabawna i przede wszystkim – prawdziwa!

„Uwielbiam tę książkę. Kompletnie mnie zaskoczyła. Jest to przekonująca historia ukazująca życie w federalnym więzieniu dla kobiet. To nie tylko spojrzenie na scenę wojny z narkotykami, jest to też historia bogata w humor i patos odkupienia. Nie spodziewałam się, że Piper Kerman w tak wspanialy sposób opisze miłość, współczucie i ukaże realia życia kobiet w więzieniu. To zaskakujący twist – te nawiązywane za karatami przyjaźnie, ukazanie delikatności społecznej. W końcu ta książka nie jest tylko o więzieniu, narkotykach, przestępczości czy sprawiedliwości, to – mówiąc wprost – pięknie opowiedziana historia o tym, jak niewiarygodne mogą być kobiety. Nigdy jej nie zapomnę”

– Elizabeth Gilbert, autorka Jedz, módl się, kochaj.

Na podstawie książki powstał popularny serial produkcji Netflix, który już po pierwszym sezonie podbił serca milionów widzów!

czwartek, 11 lipca 2013

Tirano, Sankt Moritz, Filisur (9.06.2013)

Ekspresem Bernina udało nam się dojechać do Tirano we Włoszech. Mieliśmy okazję przespacerować się chwilę po tej miejscowości, odwiedzając piękną bazylikę. Potem dotarliśmy Kolejami Retyckimi do Sankt Moritz, gdzie okrążyliśmy pieszo jezioro Lej da San Murezzan, podziwiając okoliczne, ośnieżone szczyty, ekskluzywne hotele i natrafiając na perkozy. Następnie ruszyliśmy pociągiem do Filisur, a tam na punkt widokowy na Wiadukt Landwasser. Dopiero późnym wieczorem wróciliśmy do Chur. Wycieczka była wprost wspaniała. Bilety w pełni wykorzystane, wrażenia niezapomniane...

 Basilica Madonna di Tirano w Filisur i pociąg Kolei Retyckich

 Wejście do Basilica Madonna di Tirano 

 Słynne hotele w Sankt Moritz (m.in. Carlton - na górze, lekko z prawej strony)

 Widok na okoliczne szczyty podczas wędrówki wokół jeziora Lej da San Murezzan

 Widok na Sankt Moritz znad jeziora Lej da San Murezzan 

 Perkoz

 Kirche San Karl St. Moritz-Bad

 Wysokie szczyty

 Wnętrze wagonu pierwszej klasy, należącego do Kolei Retyckich

 Widok z okolic Filisur na Wiadukt Landwasser

Wiadukt Landwasser z bliska

poniedziałek, 1 lipca 2013

Podróż Ekspresem Bernina (Chur-Tirano, 9.06.2013 r.)

Dziś pragnę zaprezentować podróż, jaką odbyliśmy z mężem 9 czerwca bieżącego roku Ekspresem Bernina. Wygrane bilety pozwoliły nam cieszyć się jazdą tym słynnym, komfortowym pociągiem panoramicznym. Oboje byliśmy ogromnie podekscytowani, a ja nie mogłam usiedzieć na miejscu, biegając z aparatem na korytarz, gdyż tylko tam można było otworzyć okno i zrobić jakieś lepsze zdjęcie. Czterogodzinną podróż rozpoczęliśmy w najstarszym mieście Szwajcarii - Chur, a zakończyliśmy we włoskim Tirano. Podczas całej trasy podziwialiśmy potężne, ośnieżone szczyty, wysokie wiadukty, turkusowe jeziora, górskie wioski. Pogoda może nie była najlepsza, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało. Podróż powrotną odbyliśmy już pociągami regionalnymi Kolei Retyckich, aby mieć możliwość zwiedzenia Tirano, Sankt Moritz i Filisur. Ale o tym następnym razem... Ta podróż to bajka, to spełnienie marzeń, coś po prostu wspaniałego. Już na zawsze ten wyjazd pozostanie w naszych sercach i sentymentalnych wspomnieniach.  

 Wiadukt Landwasser (wys. 65 m)

 Widok w dół z Wiaduktu Landwasser

 Lokomotywa "Krokodyl" przy Bahnmuseum Albula

 Malowniczo położona wioska wśród gór

 Na trasie pełno jest wiaduktów i mostów wszelkiej wielkości.

 Szlak w okolicach Pontresiny

 Górski strumyk

 Niestety, powoli zaczęła psuć się pogoda, w miarę jak nabieraliśmy wysokości. 

 Lej Nair

 Lago Bianco

 Szczyty wokół Lago Bianco spowite chmurami

 Widok na okoliczne szczyty spod Alp Grüm

 Niezbyt widoczny Palü Glacier

 Kolejna górska wioska

 Jezioro Miralago

Wiadukt spiralny Brusio

piątek, 28 czerwca 2013

Recenzja książki "Uprowadzone" Lisy Hoodless i Charlene Lunnon



Książka „Uprowadzone” Lisy Hoodless i Charlene Lunnon to powieść autobiograficzna, wydana przez Hachette w popularnej serii „Pisane przez życie”. Dotyka ona niezwykle przejmującego tematu pedofilii. Nie jest to więc bynajmniej łatwa lektura, ale jednak przez swój realizm bardzo wartościowa.
Autorkami tej książki są dorosłe kobiety, które po latach koszmaru, jakie je spotkał, postanowiły podzielić się traumatycznymi przeżyciami, aby przestrzec innych przed podobnym losem oraz by uniemożliwić swemu oprawcy wcześniejsze zwolnienie z więzienia. Ich wspomnienia są wstrząsające przede wszystkim z tego powodu, iż te wydarzenia naprawdę miały miejsce, a poza tym dotyczyły małych, niewinnych dziewczynek.
Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy dziesięcioletnie Lisa i Charlene idą razem do szkoły. Czują się bezpiecznie, gdyż już wielokrotnie pokonywały tę trasę. Tego dnia jednak mają wrażenie, że ktoś w jadącym za nimi samochodzie je śledzi. I tak jest w rzeczywistości. Kierow
ca wysiada i siłą zaciąga Lisę do bagażnika. Przyglądająca się temu Charlene jest na tyle zdezorientowana, że stoi, jak skamieniała, zamiast uciekać. Za chwilę i ona trafia w ręce oprawcy. Nikt nie widzi rozgrywającej się tragedii, a samochód z porwanymi dziewczynkami odjeżdża. I tu daje o sobie znać różnica charakteru obu ofiar. Charlene, która była wychowywana przez matkę alkoholiczkę, wydaje się twarda, nie okazuje emocji, a jednocześnie jest świadoma tego, co może ją czekać. Lisa jest jej całkowitym przeciwieństwem – to wrażliwa, krucha, drobna dziewczynka, która nie do końca rozumie powagę sytuacji. Nie ma trudności w okazywaniu emocji, jest serdeczna, miła, ale też często płacze. Obie dziewczynki po brutalnym porwaniu, zostają wywiezione z dala od domu i przez 4 dni są stale gwałcone. Wciąż obmyślają ucieczkę, ale gdy przychodzi co do czego, to boją się to uczynić. Wierzą też słowom Alana, który zwodzi je, obiecując rychłe odwiezienie do rodziców.
Wszystkie wydarzenia niejako obserwujemy z perspektywy obu dziewczynek, ponieważ taka jest konstrukcja tej książki. Każda z nich ma zupełnie odmienny punkt widzenia na świat, inaczej interpretuje to, co zaszło. Bywa więc tak, że Alan zabiera Lisę do pokoju i nie wiemy co się z nią dzieje, czytamy tylko domysły Charlene. Dopiero potem Lisa zdradza, co wtedy czuła i przeżywała. Często opisy zachowania porywacza są na tyle dosadne i straszne, że trudno pojąć, dlaczego świat bywa aż tak okrutny i brutalny. Wystarczy jedna chwila i całe nasze życie się zmienia.
W książce bardzo interesujące jest to całe podejście psychologiczne do sprawy. Dowiadujemy się, co czują ofiary w obliczu zagrożenia, jakie są ich reakcje, jak potem radzą sobie ze wspomnieniami. Pokazane jest też zachowanie rodziny przed i po odnalezieniu, stosunek społeczeństwa, koleżanek i kolegów ze szkoły. Widzimy, jak przeżyta trauma może wpłynąć na nawet najtrwalszą przyjaźń.
Jednak „Uprowadzone” to nie tylko historia o przemocy, gwałcie i cierpieniu. Przede wszystkim pozwala ona zrozumieć, że złe doświadczenia nie muszą wcale negatywnie wpłynąć na naszą przyszłość. Nawet mimo koszmaru doświadczonego w dzieciństwie, można ułożyć sobie dalsze, szczęśliwe życie. Nie wolno się poddawać. Warto wyrzucić z siebie ból np. podczas terapii u psychologa. Z nie każdym zdarzeniem jesteśmy w stanie sobie samodzielnie poradzić. Terapia pomaga się otworzyć i wyrazić własne uczucia. Dzięki temu można zostawić ze sobą przeszłość i zacząć wszystko od nowa. Nie jest to łatwe, ale wykonalne.
Wspomnienia Lisy Hoodless i Charlene Lunnon polecam wszystkim, których interesują dramatyczne i rzeczywiste historie dzieci. Sama cenię obie autorki za to, że zechciały podzielić się m.in. ze mną swoim przeżyciami. Musiało to wymagać od nich sporej odwagi. Myślę, że książka pozwala lepiej zrozumieć człowieka, jego zachowania, reakcje, przestrzega przed niebezpieczeństwami, a jednocześnie daje pozytywny obraz przyszłości mimo doznanych krzywd.

środa, 19 czerwca 2013

Recenzja książki "Jeździec Miedziany" Paulliny Simons



„Jeździec miedziany” Paulliny Simons to przepiękna historia miłości Tatiany Mietanowej i Aleksandra, oficera Armii Czerwonej, obarczona piętnem wojny. Wszystko ma miejsce w 1941 roku, kiedy to Niemcy atakują Związek Radziecki. Powieść przybliża nam trudne losy ludzi w tym okresie, ale jednocześnie pokazuje istniejący wciąż w tym świecie zbiór wartości egzystencjalnych, którymi kierują się mieszkańcy, nie zatracając swego człowieczeństwa.
W tych właśnie realiach wojennych poznajemy Tatianę, siedemnastoletnią dziewczynę, od której sytuacja w kraju wymaga ogromnej dojrzałości. Jej brak bliźniak, Pasza, ginie podczas obozu młodzieżowego. Kiedy ojciec wysyła ją po zakupy, na przystanku autobusowym natrafia na Aleksandra, który momentalnie „wpada jej w oko”. Jest jednak pewien problem… Ten mężczyzna, jak się później okazuje, to ukochany jej starszej siostry, Daszy. Jak Tania rozwiąże ten dylemat? Czy zwycięży lojalność wobec siostry, a może jednak głos serca podpowie jej coś zupełnie innego? O tym po prostu trzeba się przekonać.
Świat, w którym funkcjonuje Tania jest przepełniony cierpieniem. Na każdym kroku towarzyszy jej ból rozstania ze swym wybrankiem, coraz bardziej zmniejszane racje żywnościowe, brak lekarstw, prądu. Życie staje się brutalne, ale w sercu dziewczyny tkwi nadzieja na lepsze jutro. Jest wierna swej miłości i skłonna do wyrzeczeń. Przechodzi naprawdę wiele, ale się nie poddaje.
Paullina Simons uświadamia nam, że człowiek, nawet w obliczu wojny, potrafi zdobyć się na piękne uczucia i wciąż je pielęgnować. W książce pełno jest scen erotycznych, opisanych ze smakiem, bynajmniej nie wulgarnych, ale wzruszających. Dzięki temu uzmysławiamy sobie, że pomimo okrucieństw otaczającego świata, można być naprawdę blisko, choć na chwilę się zapomnieć.
„Jeździec miedziany”, choć jest powieścią bardzo obszerną, niezwykle wciąga czytelnika od pierwszej strony. Mamy tam wartką akcję, ciekawe tło historyczne, idealnie zakreślonych bohaterów oraz opowieść o miłości ponad wszystkie przeciwności. Czasem aż ciężko uwierzyć, że kochać można tak szaleńczo i bezwarunkowo.
Książka Paulliny Simons wyzwala tak ogromną gamę emocji, że wracają one do nas jakże żywe już po jakimś czasie od zakończenia lektury – w naszych wspomnieniach. Powieść jest poruszająca, przerażająca, a przez to prawdziwa. Sentymentalnie i melancholijnie ukazane uczucia oraz namiętności bohaterów sprawiają, że książka wcale nie przeraża, a właściwie wywołuje zazdrość o tę cudowną, czystą miłość. Prowokuje również do zastanawiania się nad tym, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla dobra drugiej osoby i jak silne są nasze uczucia.
Jestem tak zafascynowana tą książką, iż mam nadzieję, że kiedyś doczekam się jej ekranizacji. Ta historia jest po prostu rewelacyjnie napisana, z ogromnym rozmachem, w sposób budzący wszelkie emocje. A taka właśnie powinna być dobra literatura, w tym także i romans.

wtorek, 18 czerwca 2013

Szwajcarskie pyszności :)

Takie oto niespodzianki otrzymałam wczoraj od koleżanki ze Szwajcarii. Ależ się cieszę! :) Wszystko, co szwajcarskie, jest dla mnie magiczne, przypomina o górskich wędrówkach. Ledwie niedawno wróciliśmy z Gryzonii, a już ogromnie za nią tęsknię :( Choć pogoda nie do końca dopisała, było wspaniale. 

czwartek, 13 czerwca 2013

Zdjęcia z Zurychu

Niedawno wybrałam się z mężem ponownie do Szwajcarii. Będę więc teraz publikować kolejne zdjęcia. Dziś zaczynam od pięknego Zurychu :)

 Kolejka w Zurychu

 Fontanna z ciekawą rzeźbą

 Kamieniczka z pawiem

 Widok na rzekę i kościoły

 Widok spod Katedry Grossmünster

 Rozległy widok na okolicę

 Statki na jeziorze

 Jezioro Zuryskie i szczyty

 Szwajcarskie flagi wśród kamieniczek

Widok z restauracji przy obserwatorium astronomicznym

sobota, 1 czerwca 2013

Oto moje nowe nabytki szwajcarskie :)

Te dwie sympatyczne, szwajcarskie rzeczy udało mi się ostatnio kupić. Jest to stojak na serwetki ze Szwajcarem grającym na rogu oraz panna świstakowa, również z melodyjką :) Uwielbiam takie drobiazgi.

wtorek, 21 maja 2013

Chwila przerwy w nadawaniu :)

Witajcie!
Wkrótce wybieramy się do Szwajcarii, więc przez dobre kilka dni nie będzie mnie na komputerze, a tym samym na blogu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;) Ale po powrocie obiecuję górę zdjęć :) Może też wtedy uda mi się napisać jakąś kolejną recenzję książki.

niedziela, 12 maja 2013

Wierszyk o świstaku

Klementynka
"O świstaczej wizycie"

Idzie świstak w odwiedziny
Do świstaczej swej rodziny.
Został wcześniej zaproszony,
Włożył surdut już znoszony.
Klapki całe też przetarte,
A spodenki w szwie rozwarte.
Dla dodania animuszu,
Zapiął ciasno na podbrzuszu
Pas, co ciągle mu się wpijał
Wnet, gdy tylko dom swój mijał.
Kroczy więc do rodzinnej norki,
Niesie ze sobą dwa wielkie worki.
W nich prezentów jest bez liku,
Czekolady, dżem w słoiku.
Puka, a tu rzecz nie lada,
W ogóle nikt nie odpowiada.
Do 100 000 razy sztuka!
Puka, puka…ciągle puka.
Ojciec wygląda wtem zaspany:
- Po coś ciągnął te gałgany?!
- To prezenty, proszę taty,
A nie jakieś byle graty!
- Chodź, mama cię oczekuje
I pewnie coś pysznego szykuje.
Od rana te aromaty
Unoszą się na pół chaty.
Czuję się już odurzony
Przez wyroby mojej żony.
Ale nie mogę jej tego powiedzieć,
Lepiej przecież cicho siedzieć.
Nie słyszałem twego pukania,
Gdyż ułożyłem się do spania.
Na to mama się pojawia
W kapeluszu w oczka pawia.
I tak rzecze już do syna:
- Zaraz obiad się zaczyna.
Umyj łapki i do stołu,
Dziś upiekłam całe wołu.
A na deser są robaczki,
Oraz świeże kabaczki.
- Przyjmij mamo ma prezenty,
Cały jestem dziś przejęty.
Będę miał niedługo brata,
Oj, postarał się mój tata.
Dużo zdrowia, wielu gości,
Życia w pełnej szczęśliwości.
Aby tata nie marudził
I nigdy ci się nie znudził.
Jedzenie było bardzo apetyczne,
A robaczki takie śliczne,
Jednak świstak musiał wracać
I w błogim śnie się zatracać.
Zasnął szybko w swojej jamie,
Myśląc o tacie, braciszku i mamie.

piątek, 3 maja 2013

Recenzja książki "Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela" Lucyny Olejniczak



„Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela” Lucyny Olejniczak to powieść, która bawi, wzrusza i przywraca wiarę w marzenia oraz we własne możliwości. Choć traktuje o dawnych wydarzeniach, to problemy w niej poruszane, wciąż są bardzo aktualne.
Główna bohaterka, Lucy, daje nam się poznać jako matka dwójki dzieci i żona mężczyzny, który wszystkie pieniądze wydaje na alkohol. Do tego samo życie w okresie komuny bynajmniej nie rozpieszcza – w sklepach nie ma prawie niczego, a po najdrobniejszą rzecz trzeba stać w długich kolejkach. Wtedy pojawia się możliwość wyjazdu do Ameryki, do Chicago, a co za tym idzie, lepszego zarobku. Z uwagi na chęć zapewnienia korzystniejszych warunków bytowych dla swego potomstwa, kobieta podejmuje to wyzwanie, choć tak naprawdę w ogóle nie zna języka obcego. I tu właśnie zaczynają się trudności. Otrzymuje pracę opiekunki do pewnej staruszki mającej demencję, potrzebującej stałej troski i towarzystwa. Dochodzi więc do tego, że Lucy właściwie jest jak w więzieniu, ma możliwość wychodzenia z domu w ciągu dnia wyłącznie na pół godziny. A sklepy, tak odmienne od polskich, wręcz kuszą ciekawymi, barwnymi ubraniami. Ale cóż zrobić, ledwie doszło się do sklepu, już trzeba wracać. Również z powodu barier językowych rodzą się przeróżne zabawne sytuacje. Początki są naprawdę trudne, lecz Lucy nie poddaje się. Stara się przyswajać nowe słówka, uczy się samodzielnie tak pilnie, że po niedługim czasie jest w stanie sprawnie porozumieć się ze swoją podopieczną. Coraz bardziej odnajduje się w nowych realiach, ale z drugiej strony tęskni za rodziną, za możliwością dłuższego wyjścia, a nie „duszenia się” w zamkniętym pomieszczeniu, słuchając w fotelu bez przerwy tych samych opowieści „babci”. Zmiana miejsca pracy okazuje się pomyłką, gdyż trafia do bardzo dziwnych ludzi, z niezrozumiałymi nawykami i zachowaniami. Na szczęście droga powrotu do poprzedniej pracodawczyni nie jest zamknięta, a staruszka wręcz rozpromienia się na wieść o tym, że Lucy ponownie będzie się nią opiekować. Dalszych losów już nie zdradzę, przyznam jednak, że cała książka pełna jest przezabawnych i nieprawdopodobnych zdarzeń, perypetii, które sprawiają, iż do bohaterki czuje się prawdziwą sympatię.
Powieść ta jest obrazem przeżyć, jakich doświadczają ludzie emigrujący za chlebem, ukazuje ich trudne położenie po znalezieniu się za granicą. Trzeba bardzo uważać, żeby nie zostać wykorzystanym, po prostu wiedzieć, komu ufać. Czas zaraz po przyjeździe staje się jakby testem samodzielności, wytrwałości i odporności psychicznej, gdyż ten, kto nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości, nie ma tam czego szukać. Właściwie jest się zdanym tylko na siebie. Jedynie osoby, które rozwijają się, uczą się języka, są pracowite, mogą coś osiągnąć. Czasem do głosu dochodzą myśli o swym beznadziejnym położeniu, tęsknota za domem i trudno jest zatrzymać łzy, które cisną się do oczu. Ale wiadomo, że nie ma wyjścia, podjęło się jakiegoś zadania, chce się zarobić, więc należy zebrać się w sobie i dalej walczyć. Zwłaszcza przy pracy ze starszymi ludźmi istnieje konieczność dużej dozy wyrozumiałości i cierpliwości. Dlatego jestem pełna podziwu dla Lucy, że konsekwentnie pokonywała wszelkie trudności, nie narzekając zbytnio na swoje położenie. Nawet mam wrażenie, że na koniec ta praca stała się dla niej wręcz misją, gdzie mniej patrzyła na osobiste potrzeby, a bardziej dbała o staruszkę, o jej godziwe warunki życia. A, że często dobro do nas wraca, to jej wewnętrzne ciepło zostało docenione, dzięki czemu mogła spełnić jedno ze swoich największych marzeń.
Po lekturze tej książki, ciągle zastanawiam się, ile w losach bohaterki jest autentycznych faktów z życia samej autorki. Podobno powieść powstała na bazie prawdziwych wydarzeń, jakich była uczestnikiem Lucyna Olejniczak podczas swego pobytu w Ameryce. Myślę, że to wspaniale, że spisała własne wspomnienia, gdyż młodzi emigranci mogą w nich przejrzeć się jak w lustrze, na tyle są rzeczywiste i aktualne. Mnie chyba najbardziej rozbawiło spostrzeżenie Lucy na temat tego, jakie wyglądają chociażby relacje międzyludzkie podczas wędrówki po mieście. W Ameryce często uśmiechają się do siebie osoby, które się nie znają i jest to naturalne, a w Polsce taki uśmiech odbierany zostaje dość krytycznie, jako coś dziwnego. Też to kiedyś zauważyłam w innych krajach.
W „Opiekunce” trudne tematy są podane w sposób lekki, przystępny, wręcz humorystyczny, dlatego nie jest to smętna książka, a wręcz wartka opowieść o kobiecie, która odważyła się zawalczyć o lepszą przyszłość dla siebie i swojej rodziny. I udowodniła, że jeśli posiadamy sporą motywację, to żadne przeszkody nie są nam straszne, a na trudności trzeba czasem po prostu spojrzeć z przymrużeniem oka. Przyznam, że przy tej powieści naprawdę bardzo dobrze się bawiłam i chętnie sięgnę po kolejne książki tej autorki. 

sobota, 27 kwietnia 2013

Zdjęcia świstaka i ponownie Harder Kulm

I to już nasze pożegnanie z Berneńskim Oberlandem.

 Świstak odpoczywający w cieniu w zagrodzie alpejskiej

 Rozpłaszczony świstak :)

 Widok z Harder Kulm na Interlaken

piątek, 19 kwietnia 2013

Recenzja książki Ruth Symes pt. „Klara Hokus. Magiczny Zaułek”



Książka Ruth Symes pt. „Klara Hokus. Magiczny Zaułek” opowiada o dziewczynce, która wydaje się inna niż wszystkie. A to dlatego, iż od najmłodszych lat jej największym pragnieniem jest zostanie czarownicą. Mieszka w sierocińcu, gdzie podrzucono ją, gdy była jeszcze maleńka. Chętnie ubiera się na czarno, wierząc w swoje nadprzyrodzone zdolności. Dlatego wszyscy trzymają się od niej z dala. Wszyscy oprócz… Sama, który podobnie jak ona, przejawia ekscentryczne zainteresowania, pasjonując się życiem żab, pająków i jaszczurek. Klara marzy o Idealnej Rodzinie, która mogłaby ją zaadoptować, jednocześnie akceptując jej fascynację światem magii. W końcu pojawia się szansa na to pod postacią panny Lili Strzygońskiej, która postanawia na próbę wziąć tę wyobcowaną istotkę pod swój dach. Na wieść o tym, Klara jest wniebowzięta i ciekawa nowego domu. Jakież spotyka ją rozczarowanie, gdy tam dociera. Wszystko wydaje się nudne, nie nosi w sobie ani krzty tajemniczości. Tylko, czy to aby nie są tylko pozory? Z jakiegoś przecież powodu miejsce to nosi nazwę Magicznego Zaułku… Dzieją się tam rzeczy naprawdę niesłychane. Wokoło mieszkają bardzo nietypowe osobistości, ukrywające się przy pomocy zaklęć pod mgiełką zwyczajności, aby ktoś niepowołany nie zorientował się w ich rzeczywistej twarzy. Czy Klara odnajdzie się w zastanych realiach? Czy jej dalsze życie będzie miało coś wspólnego z magią? Po prostu warto zajrzeć do tej książki i się o tym przekonać.
 Fascynujący jest ten świat, pokazany oczami czarowniczki, czyli dziewczynki, która dopiero aspiruje do awansowania w przyszłości do poważnego miana czarownicy. Droga ta wiedzie przez trudne zawiłości sztuki magicznej, gdzie często rezultat danego zaklęcia zupełnie różny jest od zamierzonego.
 Książkę o Klarze Hokus dostałam niedawno w prezencie i zastanawiałam się, komu mogłabym ją dalej podarować. Wtedy moją uwagę przykuła barwna okładka i równie sympatyczne czarno-białe rysunki w środku. Przypomniały mi się czasy, kiedy będąc małą dziewczynką sama czytałam powieści z gatunku fantasy. I mimo dojrzałego już wieku, postanowiłam zatopić się w lekturze „Magicznego Zaułku”.
 Już od pierwszych stron książka ta mnie urzekła, przeniosła do krainy wyobraźni, marzeń i snów. Całkowicie zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości. Porusza ona wiele kwestii, które dotykają nas na każdym etapie życia, jak: potrzeba akceptacji, odrzucenie, miłość, przyjaźń, dążenie do wyznaczonych celów. Sądzę więc, że jest do skarbnica wiedzy, która pozwoli dzieciom na zgłębienie i poznanie często niezrozumiałego świata. Nauczy je walki o własne szczęście, bez poddawania się, jak również pielęgnowania przyjaźni, która jest prawdziwą wartością. Uświadomi dziecku odmienność każdego z nas, świadczącą o wyjątkowości, wytłumaczy, że warto być sobą wbrew krytycznym uwagom nieprzychylnych osób.
 Nagromadzenie zwrotów akcji, fantazji i magii sprawia, że książkę czyta się jednym tchem. Do tego napisana jest bardzo prostym językiem, bez trudnych zwrotów, co pozwoli dziecku na łatwiejsze przyswojenie prawd w niej zawartych. Nie dostrzeżemy tam typowego moralizowania. Wszelkie mądrości tkwią tam zawoalowane w tajemniczej treści opowieści. Dziecko staje się badaczem i odkrywcą praw rządzących światem. Dochodzi do pewnych wniosków, jednocześnie przyjemnie spędzając czas. Nie ma tam też agresji, brutalności, różnych straszydeł, więc książkę można przeczytać nawet przedszkolakowi. Dzieciom starszym, chodzącym do szkoły podstawowej, duża frajdę sprawi samodzielna jej lektura. Tekst napisany jest dużą czcionką, więc czytanie nie powinno sprawić im najmniejszych problemów.
 „Klarę Hokus. Magiczny Zaułek” naprawdę serdecznie polecam. Jeśli mnie, dorosłą osobę, tak wciągnęła, to jakąż radość będzie miało z niej dziecko, które właśnie łaknie takich historii. A przy tym wiele się nauczy, uwierzy w swoje możliwości i rozbudzi wyobraźnię. A ileż tam emocji! Tego po prostu trzeba doświadczyć…

czwartek, 11 kwietnia 2013

Zdjęcia z First i Faulhornu

Tego dnia wyruszyliśmy na Faulhorn.

 Widok z kolejki gondolowej na First.

 Podejście na Faulhorn

 Widok z Faulhornu

 Bachalpsee i okoliczne szczyty

 Rośliny alpejskie

Wodospad i łąki alpejskie w drodze powrotnej na First.