poniedziałek, 16 września 2013
"Dziewczyny z Danbury. Orange Is the New Black" Piper Kerman - zapowiedź
tytuł oryginału:
Orange Is the New Black
przekład: Mateusz Fafiński
ISBN 978-83-7674-193-2
[EAN 9788376741932]
Wydanie 1
Rok wydania: 2013
Wymiary: 130x200 mm
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka + skrzydełka
Kategoria: literatura współczesna
ŚWIATOWY BESTSELLER!
Setki tysięcy sprzedanych egzemplarzy, miliony oglądających serial – teraz historia Piper porwie także i Ciebie!
Przekrocz próg więzienia dla kobiet...
Piper Kerman jeszcze do niedawna miała fantastyczne mieszkanie, kochającego faceta i obiecującą karierę przed sobą. Kiedy agenci federalni zapukali do jej drzwi z aktem oskarżenia, ledwo przypominała tę lekkomyślną, młodą kobietę, którą była tuż po ukończeniu Smith College.
Teraz jednak musi rozliczyć się z konsekwencjami swojego krótkiego, beztroskiego flirtu z handlem narkotykami i trafia do więzienia dla kobiet w Danbury, w stanie Connecticut. Jeżeli myślała, że choć w drobnym stopniu mogła przewidzieć, co ją czeka... cóż, grubo się myliła.
Zaskakująca, kontrowersyjna, niezwykle zabawna i przede wszystkim – prawdziwa!
„Uwielbiam tę książkę. Kompletnie mnie zaskoczyła. Jest to przekonująca historia ukazująca życie w federalnym więzieniu dla kobiet. To nie tylko spojrzenie na scenę wojny z narkotykami, jest to też historia bogata w humor i patos odkupienia. Nie spodziewałam się, że Piper Kerman w tak wspanialy sposób opisze miłość, współczucie i ukaże realia życia kobiet w więzieniu. To zaskakujący twist – te nawiązywane za karatami przyjaźnie, ukazanie delikatności społecznej. W końcu ta książka nie jest tylko o więzieniu, narkotykach, przestępczości czy sprawiedliwości, to – mówiąc wprost – pięknie opowiedziana historia o tym, jak niewiarygodne mogą być kobiety. Nigdy jej nie zapomnę”
– Elizabeth Gilbert, autorka Jedz, módl się, kochaj.
Na podstawie książki powstał popularny serial produkcji Netflix, który już po pierwszym sezonie podbił serca milionów widzów!
czwartek, 29 sierpnia 2013
czwartek, 11 lipca 2013
Tirano, Sankt Moritz, Filisur (9.06.2013)
Ekspresem Bernina udało nam się dojechać do Tirano we Włoszech. Mieliśmy okazję przespacerować się chwilę po tej miejscowości, odwiedzając piękną bazylikę. Potem dotarliśmy Kolejami Retyckimi do Sankt Moritz, gdzie okrążyliśmy pieszo jezioro Lej da San Murezzan, podziwiając okoliczne, ośnieżone szczyty, ekskluzywne hotele i natrafiając na perkozy. Następnie ruszyliśmy pociągiem do Filisur, a tam na punkt widokowy na Wiadukt Landwasser. Dopiero późnym wieczorem wróciliśmy do Chur. Wycieczka była wprost wspaniała. Bilety w pełni wykorzystane, wrażenia niezapomniane...
Basilica Madonna di Tirano w Filisur i pociąg Kolei Retyckich
Wejście do Basilica Madonna di Tirano
Słynne hotele w Sankt Moritz (m.in. Carlton - na górze, lekko z prawej strony)
Widok na okoliczne szczyty podczas wędrówki wokół jeziora Lej da San Murezzan
Widok na Sankt Moritz znad jeziora Lej da San Murezzan
Perkoz
Kirche San Karl St. Moritz-Bad
Wysokie szczyty
Wnętrze wagonu pierwszej klasy, należącego do Kolei Retyckich
Widok z okolic Filisur na Wiadukt Landwasser
Wiadukt Landwasser z bliska
poniedziałek, 1 lipca 2013
Podróż Ekspresem Bernina (Chur-Tirano, 9.06.2013 r.)
Dziś pragnę zaprezentować podróż, jaką odbyliśmy z mężem 9 czerwca bieżącego roku Ekspresem Bernina. Wygrane bilety pozwoliły nam cieszyć się jazdą tym słynnym, komfortowym pociągiem panoramicznym. Oboje byliśmy ogromnie podekscytowani, a ja nie mogłam usiedzieć na miejscu, biegając z aparatem na korytarz, gdyż tylko tam można było otworzyć okno i zrobić jakieś lepsze zdjęcie. Czterogodzinną podróż rozpoczęliśmy w najstarszym mieście Szwajcarii - Chur, a zakończyliśmy we włoskim Tirano. Podczas całej trasy podziwialiśmy potężne, ośnieżone szczyty, wysokie wiadukty, turkusowe jeziora, górskie wioski. Pogoda może nie była najlepsza, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało. Podróż powrotną odbyliśmy już pociągami regionalnymi Kolei Retyckich, aby mieć możliwość zwiedzenia Tirano, Sankt Moritz i Filisur. Ale o tym następnym razem... Ta podróż to bajka, to spełnienie marzeń, coś po prostu wspaniałego. Już na zawsze ten wyjazd pozostanie w naszych sercach i sentymentalnych wspomnieniach.
Wiadukt Landwasser (wys. 65 m)
Widok w dół z Wiaduktu Landwasser
Lokomotywa "Krokodyl" przy Bahnmuseum Albula
Malowniczo położona wioska wśród gór
Na trasie pełno jest wiaduktów i mostów wszelkiej wielkości.
Szlak w okolicach Pontresiny
Górski strumyk
Niestety, powoli zaczęła psuć się pogoda, w miarę jak nabieraliśmy wysokości.
Lej Nair
Lago Bianco
Szczyty wokół Lago Bianco spowite chmurami
Widok na okoliczne szczyty spod Alp Grüm
Niezbyt widoczny Palü Glacier
Kolejna górska wioska
Jezioro Miralago
Wiadukt spiralny Brusio
piątek, 28 czerwca 2013
Recenzja książki "Uprowadzone" Lisy Hoodless i Charlene Lunnon
Książka „Uprowadzone” Lisy Hoodless i Charlene Lunnon to
powieść autobiograficzna, wydana przez Hachette w popularnej serii „Pisane
przez życie”. Dotyka ona niezwykle przejmującego tematu pedofilii. Nie jest to więc
bynajmniej łatwa lektura, ale jednak przez swój realizm bardzo wartościowa.
Autorkami tej książki są dorosłe kobiety, które po latach
koszmaru, jakie je spotkał, postanowiły podzielić się traumatycznymi
przeżyciami, aby przestrzec innych przed podobnym losem oraz by uniemożliwić
swemu oprawcy wcześniejsze zwolnienie z więzienia. Ich wspomnienia są
wstrząsające przede wszystkim z tego powodu, iż te wydarzenia naprawdę miały
miejsce, a poza tym dotyczyły małych, niewinnych dziewczynek.
Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy
dziesięcioletnie Lisa i Charlene idą razem do szkoły. Czują się bezpiecznie,
gdyż już wielokrotnie pokonywały tę trasę. Tego dnia jednak mają wrażenie, że
ktoś w jadącym za nimi samochodzie je śledzi. I tak jest w rzeczywistości.
Kierow
ca wysiada i siłą zaciąga Lisę do bagażnika. Przyglądająca się temu
Charlene jest na tyle zdezorientowana, że stoi, jak skamieniała, zamiast
uciekać. Za chwilę i ona trafia w ręce oprawcy. Nikt nie widzi rozgrywającej
się tragedii, a samochód z porwanymi dziewczynkami odjeżdża. I tu daje o sobie
znać różnica charakteru obu ofiar. Charlene, która była wychowywana przez matkę
alkoholiczkę, wydaje się twarda, nie okazuje emocji, a jednocześnie jest
świadoma tego, co może ją czekać. Lisa jest jej całkowitym przeciwieństwem – to
wrażliwa, krucha, drobna dziewczynka, która nie do końca rozumie powagę
sytuacji. Nie ma trudności w okazywaniu emocji, jest serdeczna, miła, ale też
często płacze. Obie dziewczynki po brutalnym porwaniu, zostają wywiezione z
dala od domu i przez 4 dni są stale gwałcone. Wciąż obmyślają ucieczkę, ale gdy
przychodzi co do czego, to boją się to uczynić. Wierzą też słowom Alana, który
zwodzi je, obiecując rychłe odwiezienie do rodziców.
Wszystkie wydarzenia niejako obserwujemy z perspektywy obu
dziewczynek, ponieważ taka jest konstrukcja tej książki. Każda z nich ma zupełnie
odmienny punkt widzenia na świat, inaczej interpretuje to, co zaszło. Bywa więc
tak, że Alan zabiera Lisę do pokoju i nie wiemy co się z nią dzieje, czytamy
tylko domysły Charlene. Dopiero potem Lisa zdradza, co wtedy czuła i
przeżywała. Często opisy zachowania porywacza są na tyle dosadne i straszne, że
trudno pojąć, dlaczego świat bywa aż tak okrutny i brutalny. Wystarczy jedna
chwila i całe nasze życie się zmienia.
W książce bardzo interesujące jest to całe podejście
psychologiczne do sprawy. Dowiadujemy się, co czują ofiary w obliczu
zagrożenia, jakie są ich reakcje, jak potem radzą sobie ze wspomnieniami.
Pokazane jest też zachowanie rodziny przed i po odnalezieniu, stosunek
społeczeństwa, koleżanek i kolegów ze szkoły. Widzimy, jak przeżyta trauma może
wpłynąć na nawet najtrwalszą przyjaźń.
Jednak „Uprowadzone” to nie tylko historia o przemocy,
gwałcie i cierpieniu. Przede wszystkim pozwala ona zrozumieć, że złe
doświadczenia nie muszą wcale negatywnie wpłynąć na naszą przyszłość. Nawet
mimo koszmaru doświadczonego w dzieciństwie, można ułożyć sobie dalsze,
szczęśliwe życie. Nie wolno się poddawać. Warto wyrzucić z siebie ból np.
podczas terapii u psychologa. Z nie każdym zdarzeniem jesteśmy w stanie sobie
samodzielnie poradzić. Terapia pomaga się otworzyć i wyrazić własne uczucia.
Dzięki temu można zostawić ze sobą przeszłość i zacząć wszystko od nowa. Nie
jest to łatwe, ale wykonalne.
Wspomnienia Lisy Hoodless i Charlene Lunnon polecam
wszystkim, których interesują dramatyczne i rzeczywiste historie dzieci. Sama
cenię obie autorki za to, że zechciały podzielić się m.in. ze mną swoim
przeżyciami. Musiało to wymagać od nich sporej odwagi. Myślę, że książka
pozwala lepiej zrozumieć człowieka, jego zachowania, reakcje, przestrzega przed
niebezpieczeństwami, a jednocześnie daje pozytywny obraz przyszłości mimo
doznanych krzywd.
środa, 19 czerwca 2013
Recenzja książki "Jeździec Miedziany" Paulliny Simons
„Jeździec miedziany” Paulliny Simons to przepiękna historia
miłości Tatiany Mietanowej i Aleksandra, oficera Armii Czerwonej, obarczona
piętnem wojny. Wszystko ma miejsce w 1941 roku, kiedy to Niemcy atakują Związek
Radziecki. Powieść przybliża nam trudne losy ludzi w tym okresie, ale
jednocześnie pokazuje istniejący wciąż w tym świecie zbiór wartości
egzystencjalnych, którymi kierują się mieszkańcy, nie zatracając swego
człowieczeństwa.
W tych właśnie realiach wojennych poznajemy Tatianę,
siedemnastoletnią dziewczynę, od której sytuacja w kraju wymaga ogromnej
dojrzałości. Jej brak bliźniak, Pasza, ginie podczas obozu młodzieżowego. Kiedy
ojciec wysyła ją po zakupy, na przystanku autobusowym natrafia na Aleksandra,
który momentalnie „wpada jej w oko”. Jest jednak pewien problem… Ten mężczyzna,
jak się później okazuje, to ukochany jej starszej siostry, Daszy. Jak Tania
rozwiąże ten dylemat? Czy zwycięży lojalność wobec siostry, a może jednak głos
serca podpowie jej coś zupełnie innego? O tym po prostu trzeba się przekonać.
Świat, w którym funkcjonuje Tania jest przepełniony
cierpieniem. Na każdym kroku towarzyszy jej ból rozstania ze swym wybrankiem,
coraz bardziej zmniejszane racje żywnościowe, brak lekarstw, prądu. Życie staje
się brutalne, ale w sercu dziewczyny tkwi nadzieja na lepsze jutro. Jest wierna
swej miłości i skłonna do wyrzeczeń. Przechodzi naprawdę wiele, ale się nie
poddaje.
Paullina Simons uświadamia nam, że człowiek, nawet w obliczu
wojny, potrafi zdobyć się na piękne uczucia i wciąż je pielęgnować. W książce
pełno jest scen erotycznych, opisanych ze smakiem, bynajmniej nie wulgarnych,
ale wzruszających. Dzięki temu uzmysławiamy sobie, że pomimo okrucieństw
otaczającego świata, można być naprawdę blisko, choć na chwilę się zapomnieć.
„Jeździec miedziany”, choć jest powieścią bardzo obszerną,
niezwykle wciąga czytelnika od pierwszej strony. Mamy tam wartką akcję, ciekawe
tło historyczne, idealnie zakreślonych bohaterów oraz opowieść o miłości ponad
wszystkie przeciwności. Czasem aż ciężko uwierzyć, że kochać można tak
szaleńczo i bezwarunkowo.
Książka Paulliny Simons wyzwala tak ogromną gamę emocji, że
wracają one do nas jakże żywe już po jakimś czasie od zakończenia lektury – w
naszych wspomnieniach. Powieść jest poruszająca, przerażająca, a przez to
prawdziwa. Sentymentalnie i melancholijnie ukazane uczucia oraz namiętności
bohaterów sprawiają, że książka wcale nie przeraża, a właściwie wywołuje
zazdrość o tę cudowną, czystą miłość. Prowokuje również do zastanawiania się
nad tym, jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla dobra drugiej osoby i jak
silne są nasze uczucia.
Jestem tak zafascynowana tą książką, iż mam nadzieję, że
kiedyś doczekam się jej ekranizacji. Ta historia jest po prostu rewelacyjnie
napisana, z ogromnym rozmachem, w sposób budzący wszelkie emocje. A taka
właśnie powinna być dobra literatura, w tym także i romans.
wtorek, 18 czerwca 2013
Szwajcarskie pyszności :)
Takie oto niespodzianki otrzymałam wczoraj od koleżanki ze Szwajcarii. Ależ się cieszę! :) Wszystko, co szwajcarskie, jest dla mnie magiczne, przypomina o górskich wędrówkach. Ledwie niedawno wróciliśmy z Gryzonii, a już ogromnie za nią tęsknię :( Choć pogoda nie do końca dopisała, było wspaniale.
czwartek, 13 czerwca 2013
Zdjęcia z Zurychu
Niedawno wybrałam się z mężem ponownie do Szwajcarii. Będę więc teraz publikować kolejne zdjęcia. Dziś zaczynam od pięknego Zurychu :)
Kolejka w Zurychu
Fontanna z ciekawą rzeźbą
Kamieniczka z pawiem
Widok na rzekę i kościoły
Widok spod Katedry Grossmünster
Rozległy widok na okolicę
Statki na jeziorze
Jezioro Zuryskie i szczyty
Szwajcarskie flagi wśród kamieniczek
Widok z restauracji przy obserwatorium astronomicznym
sobota, 1 czerwca 2013
Oto moje nowe nabytki szwajcarskie :)
Te dwie sympatyczne, szwajcarskie rzeczy udało mi się ostatnio kupić. Jest to stojak na serwetki ze Szwajcarem grającym na rogu oraz panna świstakowa, również z melodyjką :) Uwielbiam takie drobiazgi.
wtorek, 21 maja 2013
Chwila przerwy w nadawaniu :)
Witajcie!
Wkrótce wybieramy się do Szwajcarii, więc przez dobre kilka dni nie będzie mnie na komputerze, a tym samym na blogu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;) Ale po powrocie obiecuję górę zdjęć :) Może też wtedy uda mi się napisać jakąś kolejną recenzję książki.
Wkrótce wybieramy się do Szwajcarii, więc przez dobre kilka dni nie będzie mnie na komputerze, a tym samym na blogu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;) Ale po powrocie obiecuję górę zdjęć :) Może też wtedy uda mi się napisać jakąś kolejną recenzję książki.
niedziela, 12 maja 2013
Wierszyk o świstaku
Klementynka
"O świstaczej wizycie"
"O świstaczej wizycie"
Idzie świstak w odwiedziny
Do świstaczej swej rodziny.
Został wcześniej zaproszony,
Włożył surdut już znoszony.
Klapki całe też przetarte,
A spodenki w szwie rozwarte.
Dla dodania animuszu,
Zapiął ciasno na podbrzuszu
Pas, co ciągle mu się wpijał
Wnet, gdy tylko dom swój mijał.
Kroczy więc do rodzinnej norki,
Niesie ze sobą dwa wielkie worki.
W nich prezentów jest bez liku,
Czekolady, dżem w słoiku.
Puka, a tu rzecz nie lada,
W ogóle nikt nie odpowiada.
Do 100 000 razy sztuka!
Puka, puka…ciągle puka.
Ojciec wygląda wtem zaspany:
- Po coś ciągnął te gałgany?!
- To prezenty, proszę taty,
A nie jakieś byle graty!
- Chodź, mama cię oczekuje
I pewnie coś pysznego szykuje.
Od rana te aromaty
Unoszą się na pół chaty.
Czuję się już odurzony
Przez wyroby mojej żony.
Ale nie mogę jej tego powiedzieć,
Lepiej przecież cicho siedzieć.
Nie słyszałem twego pukania,
Gdyż ułożyłem się do spania.
Na to mama się pojawia
W kapeluszu w oczka pawia.
I tak rzecze już do syna:
- Zaraz obiad się zaczyna.
Umyj łapki i do stołu,
Dziś upiekłam całe wołu.
A na deser są robaczki,
Oraz świeże kabaczki.
- Przyjmij mamo ma prezenty,
Cały jestem dziś przejęty.
Będę miał niedługo brata,
Oj, postarał się mój tata.
Dużo zdrowia, wielu gości,
Życia w pełnej szczęśliwości.
Aby tata nie marudził
I nigdy ci się nie znudził.
Jedzenie było bardzo apetyczne,
A robaczki takie śliczne,
Jednak świstak musiał wracać
I w błogim śnie się zatracać.
Zasnął szybko w swojej jamie,
Myśląc o tacie, braciszku i mamie.
piątek, 3 maja 2013
Recenzja książki "Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela" Lucyny Olejniczak
„Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela” Lucyny
Olejniczak to powieść, która bawi, wzrusza i przywraca wiarę w marzenia oraz we
własne możliwości. Choć traktuje o dawnych wydarzeniach, to problemy w niej
poruszane, wciąż są bardzo aktualne.
Główna bohaterka, Lucy, daje nam się poznać jako matka
dwójki dzieci i żona mężczyzny, który wszystkie pieniądze wydaje na alkohol. Do
tego samo życie w okresie komuny bynajmniej nie rozpieszcza – w sklepach nie ma
prawie niczego, a po najdrobniejszą rzecz trzeba stać w długich kolejkach. Wtedy
pojawia się możliwość wyjazdu do Ameryki, do Chicago, a co za tym idzie,
lepszego zarobku. Z uwagi na chęć zapewnienia korzystniejszych warunków
bytowych dla swego potomstwa, kobieta podejmuje to wyzwanie, choć tak naprawdę
w ogóle nie zna języka obcego. I tu właśnie zaczynają się trudności. Otrzymuje
pracę opiekunki do pewnej staruszki mającej demencję, potrzebującej stałej troski
i towarzystwa. Dochodzi więc do tego, że Lucy właściwie jest jak w więzieniu,
ma możliwość wychodzenia z domu w ciągu dnia wyłącznie na pół godziny. A
sklepy, tak odmienne od polskich, wręcz kuszą ciekawymi, barwnymi ubraniami.
Ale cóż zrobić, ledwie doszło się do sklepu, już trzeba wracać. Również z
powodu barier językowych rodzą się przeróżne zabawne sytuacje. Początki są
naprawdę trudne, lecz Lucy nie poddaje się. Stara się przyswajać nowe słówka,
uczy się samodzielnie tak pilnie, że po niedługim czasie jest w stanie sprawnie
porozumieć się ze swoją podopieczną. Coraz bardziej odnajduje się w nowych realiach,
ale z drugiej strony tęskni za rodziną, za możliwością dłuższego wyjścia, a nie
„duszenia się” w zamkniętym pomieszczeniu, słuchając w fotelu bez przerwy tych
samych opowieści „babci”. Zmiana miejsca pracy okazuje się pomyłką, gdyż trafia
do bardzo dziwnych ludzi, z niezrozumiałymi nawykami i zachowaniami. Na
szczęście droga powrotu do poprzedniej pracodawczyni nie jest zamknięta, a
staruszka wręcz rozpromienia się na wieść o tym, że Lucy ponownie będzie się
nią opiekować. Dalszych losów już nie zdradzę, przyznam jednak, że cała książka
pełna jest przezabawnych i nieprawdopodobnych zdarzeń, perypetii, które
sprawiają, iż do bohaterki czuje się prawdziwą sympatię.
Powieść ta jest obrazem przeżyć, jakich doświadczają ludzie
emigrujący za chlebem, ukazuje ich trudne położenie po znalezieniu się za
granicą. Trzeba bardzo uważać, żeby nie zostać wykorzystanym, po prostu
wiedzieć, komu ufać. Czas zaraz po przyjeździe staje się jakby testem
samodzielności, wytrwałości i odporności psychicznej, gdyż ten, kto nie potrafi
się odnaleźć w nowej rzeczywistości, nie ma tam czego szukać. Właściwie jest
się zdanym tylko na siebie. Jedynie osoby, które rozwijają się, uczą się
języka, są pracowite, mogą coś osiągnąć. Czasem do głosu dochodzą myśli o swym
beznadziejnym położeniu, tęsknota za domem i trudno jest zatrzymać łzy, które
cisną się do oczu. Ale wiadomo, że nie ma wyjścia, podjęło się jakiegoś
zadania, chce się zarobić, więc należy zebrać się w sobie i dalej walczyć. Zwłaszcza
przy pracy ze starszymi ludźmi istnieje konieczność dużej dozy wyrozumiałości i
cierpliwości. Dlatego jestem pełna podziwu dla Lucy, że konsekwentnie
pokonywała wszelkie trudności, nie narzekając zbytnio na swoje położenie. Nawet
mam wrażenie, że na koniec ta praca stała się dla niej wręcz misją, gdzie mniej
patrzyła na osobiste potrzeby, a bardziej dbała o staruszkę, o jej godziwe
warunki życia. A, że często dobro do nas wraca, to jej wewnętrzne ciepło
zostało docenione, dzięki czemu mogła spełnić jedno ze swoich największych
marzeń.
Po lekturze tej książki, ciągle zastanawiam się, ile w
losach bohaterki jest autentycznych faktów z życia samej autorki. Podobno
powieść powstała na bazie prawdziwych wydarzeń, jakich była uczestnikiem Lucyna
Olejniczak podczas swego pobytu w Ameryce. Myślę, że to wspaniale, że spisała
własne wspomnienia, gdyż młodzi emigranci mogą w nich przejrzeć się jak w
lustrze, na tyle są rzeczywiste i aktualne. Mnie chyba najbardziej rozbawiło
spostrzeżenie Lucy na temat tego, jakie wyglądają chociażby relacje
międzyludzkie podczas wędrówki po mieście. W Ameryce często uśmiechają się do
siebie osoby, które się nie znają i jest to naturalne, a w Polsce taki uśmiech
odbierany zostaje dość krytycznie, jako coś dziwnego. Też to kiedyś zauważyłam
w innych krajach.
W „Opiekunce” trudne tematy są podane w sposób lekki,
przystępny, wręcz humorystyczny, dlatego nie jest to smętna książka, a wręcz
wartka opowieść o kobiecie, która odważyła się zawalczyć o lepszą przyszłość
dla siebie i swojej rodziny. I udowodniła, że jeśli posiadamy sporą motywację,
to żadne przeszkody nie są nam straszne, a na trudności trzeba czasem po prostu
spojrzeć z przymrużeniem oka. Przyznam, że przy tej powieści naprawdę bardzo
dobrze się bawiłam i chętnie sięgnę po kolejne książki tej autorki.
sobota, 27 kwietnia 2013
Zdjęcia świstaka i ponownie Harder Kulm
I to już nasze pożegnanie z Berneńskim Oberlandem.
Świstak odpoczywający w cieniu w zagrodzie alpejskiej
Rozpłaszczony świstak :)
Widok z Harder Kulm na Interlaken
piątek, 19 kwietnia 2013
Recenzja książki Ruth Symes pt. „Klara Hokus. Magiczny Zaułek”
Książka Ruth Symes pt. „Klara Hokus. Magiczny Zaułek”
opowiada o dziewczynce, która wydaje się inna niż wszystkie. A to dlatego, iż
od najmłodszych lat jej największym pragnieniem jest zostanie czarownicą.
Mieszka w sierocińcu, gdzie podrzucono ją, gdy była jeszcze maleńka. Chętnie
ubiera się na czarno, wierząc w swoje nadprzyrodzone zdolności. Dlatego wszyscy
trzymają się od niej z dala. Wszyscy oprócz… Sama, który podobnie jak ona,
przejawia ekscentryczne zainteresowania, pasjonując się życiem żab, pająków i
jaszczurek. Klara marzy o Idealnej Rodzinie, która mogłaby ją zaadoptować,
jednocześnie akceptując jej fascynację światem magii. W końcu pojawia się
szansa na to pod postacią panny Lili Strzygońskiej, która postanawia na próbę
wziąć tę wyobcowaną istotkę pod swój dach. Na wieść o tym, Klara jest
wniebowzięta i ciekawa nowego domu. Jakież spotyka ją rozczarowanie, gdy tam
dociera. Wszystko wydaje się nudne, nie nosi w sobie ani krzty tajemniczości.
Tylko, czy to aby nie są tylko pozory? Z jakiegoś przecież powodu miejsce to
nosi nazwę Magicznego Zaułku… Dzieją się tam rzeczy naprawdę niesłychane.
Wokoło mieszkają bardzo nietypowe osobistości, ukrywające się przy pomocy
zaklęć pod mgiełką zwyczajności, aby ktoś niepowołany nie zorientował się w ich
rzeczywistej twarzy. Czy Klara odnajdzie się w zastanych realiach? Czy jej
dalsze życie będzie miało coś wspólnego z magią? Po prostu warto zajrzeć do tej
książki i się o tym przekonać.
Fascynujący jest ten
świat, pokazany oczami czarowniczki, czyli dziewczynki, która dopiero aspiruje
do awansowania w przyszłości do poważnego miana czarownicy. Droga ta wiedzie
przez trudne zawiłości sztuki magicznej, gdzie często rezultat danego zaklęcia
zupełnie różny jest od zamierzonego.
Książkę o Klarze
Hokus dostałam niedawno w prezencie i zastanawiałam się, komu mogłabym ją dalej
podarować. Wtedy moją uwagę przykuła barwna okładka i równie sympatyczne
czarno-białe rysunki w środku. Przypomniały mi się czasy, kiedy będąc małą
dziewczynką sama czytałam powieści z gatunku fantasy. I mimo dojrzałego już
wieku, postanowiłam zatopić się w lekturze „Magicznego Zaułku”.
Już od pierwszych
stron książka ta mnie urzekła, przeniosła do krainy wyobraźni, marzeń i snów.
Całkowicie zapomniałam o otaczającej mnie rzeczywistości. Porusza ona wiele
kwestii, które dotykają nas na każdym etapie życia, jak: potrzeba akceptacji,
odrzucenie, miłość, przyjaźń, dążenie do wyznaczonych celów. Sądzę więc, że
jest do skarbnica wiedzy, która pozwoli dzieciom na zgłębienie i poznanie
często niezrozumiałego świata. Nauczy je walki o własne szczęście, bez
poddawania się, jak również pielęgnowania przyjaźni, która jest prawdziwą
wartością. Uświadomi dziecku odmienność każdego z nas, świadczącą o
wyjątkowości, wytłumaczy, że warto być sobą wbrew krytycznym uwagom
nieprzychylnych osób.
Nagromadzenie zwrotów
akcji, fantazji i magii sprawia, że książkę czyta się jednym tchem. Do tego
napisana jest bardzo prostym językiem, bez trudnych zwrotów, co pozwoli dziecku
na łatwiejsze przyswojenie prawd w niej zawartych. Nie dostrzeżemy tam typowego
moralizowania. Wszelkie mądrości tkwią tam zawoalowane w tajemniczej treści
opowieści. Dziecko staje się badaczem i odkrywcą praw rządzących światem.
Dochodzi do pewnych wniosków, jednocześnie przyjemnie spędzając czas. Nie ma
tam też agresji, brutalności, różnych straszydeł, więc książkę można przeczytać
nawet przedszkolakowi. Dzieciom starszym, chodzącym do szkoły podstawowej, duża
frajdę sprawi samodzielna jej lektura. Tekst napisany jest dużą czcionką, więc
czytanie nie powinno sprawić im najmniejszych problemów.
„Klarę Hokus.
Magiczny Zaułek” naprawdę serdecznie polecam. Jeśli mnie, dorosłą osobę, tak
wciągnęła, to jakąż radość będzie miało z niej dziecko, które właśnie łaknie
takich historii. A przy tym wiele się nauczy, uwierzy w swoje możliwości i
rozbudzi wyobraźnię. A ileż tam emocji! Tego po prostu trzeba doświadczyć…
czwartek, 11 kwietnia 2013
Zdjęcia z First i Faulhornu
Tego dnia wyruszyliśmy na Faulhorn.
Widok z kolejki gondolowej na First.
Podejście na Faulhorn
Widok z Faulhornu
Bachalpsee i okoliczne szczyty
Rośliny alpejskie
Wodospad i łąki alpejskie w drodze powrotnej na First.
Subskrybuj:
Posty (Atom)