Przyznam, że początki mojej lektury książki Reinholda
Messnera pt. „Na szczycie. Kobiety na górze” nie należały do łatwych. Trudno
było mi przestawić się na bardzo filozoficzne wywody na tematy wspinaczkowe.
Niektóre ze zdań z tych esejów czytałam po kilka razy, aby ostatecznie
zrozumieć ukryty w nich sens. Ale potem było już tylko lepiej.
Autor, będący legendą
gór, pierwszym zdobywcą Korony Himalajów, nakreśla nam historię kobiecej drogi
do osiągania szczytów. Początkowo są to więc emancypacyjne próby, spotykające
się z szyderstwem i pogardą męskiej części społeczeństwa. Ale kobiety dzielnie
walczą o swoją pozycję! Ba! Momentami stają się lepsze od mężczyzn. Messner
porusza też wiele drażliwych kwestii. Krytykuje wyprawy komercyjne za to, że
prawie całkowicie eliminują niebezpieczeństwo. Klient może liczyć na
poręczówki, butle z tlenem, pomoc Szerpów. Tylko, czy na tym polega przygoda?
Autorowi nie podobają się również chorobliwe wyścigi, np. kto będzie
najszybciej na szczycie, kto będzie najmłodszym zdobywcą. Tu zatraca się
szacunek do gór i jakiekolwiek mistyczne przeżycie. Dochodzi do tego, że
niektórzy przylatują do bazy helikopterem, zamiast docierać tam pieszo, aby
zaoszczędzić czas, siły, a także wyprzedzić rywala.
Z książki „Na
szczycie” wielokrotnie wręcz bije podziw Messnera wobec kobiecych osiągnięć,
ich samozaparcia, wytrwałości, siły fizycznej i psychicznej. Przedstawia nam
sylwetki kobiet, które w górach zaszły naprawdę daleko. Jeden z rozdziałów
poświęcony jest naszej rodaczce, Wandzie Rutkiewicz. Co mnie tu zaskoczyło –
nie spodziewałam się, że Wanda i Reinhold darzyli się sporą sympatią, chętnie
konwersowali ze sobą, Wanda mu się zwierzała, gdyż niestety w życiu nie miała
łatwo. Co krok spotykały ją jakieś tragedie.
Książka Messnera jest
prawdziwym obrazem walki kobiet o równouprawnienie w różnych dziedzinach życia.
Stanowi skarbnicę wiedzy o najsłynniejszych alpinistkach i himalaistkach.
Niezwykle zdziwiło mnie, a jednocześnie ucieszyło to, że ten wyśmienity wspinacz
postanowił poświęcić jedną ze swoich książek właśnie kobietom. Uderzające jest
tu znawstwo tematu, poparte źródłami. Do tej pory byłam przekonana, że dla
Messnera kobiety w górach się nie liczyły. Jakże mylne było to moje
przypuszczenie. Właściwie każda charakterystyka, poczyniona przez autora,
stanowi pochwałę charyzmy, indywidualności opisywanej postaci, a nawet wylewają
się z niej ciepłe słowa skierowane do kobiet.
Myślę, że do tej
książki będę wracać wielokrotnie. Jest w niej tak wiele przemyśleń i mądrości,
że trudno to wszystko uchwycić przy pierwszym czytaniu. Książkę polecam
każdemu, kto zastanawia się nad własnym życiem, wierzy w marzenia. Kto wie,
może jej lektura spowoduje w kimś pragnienie przekraczania własnych granic,
sprowokuje do walki o własne przekonania, idee… Naprawdę, gorąco polecam tę
książkę i to nie tylko kobietom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz