środa, 27 lutego 2013

Recenzja książki Tomasza Grzywaczewskiego pt.„Przez dziki Wschód”



Książka Tomasza Grzywaczewskiego pt.„Przez dziki Wschód” opisuje ekspedycję śladami ucieczki z łagru, dokonanej najprawdopodobniej przez Witolda Glińskiego. Ta właśnie to wydarzenie stało się dla autora tej książki inspiracją do wyruszenia w niezwykle trudną podróż. Dotarł on do źródeł mówiących, że to raczej Gliński porwał się na ten odważny krok, a nie słynny Sławomir Rawicz, który napisał bestsellerowy „Długi marsz”.
Postać zbiega tak mocno zafascynowała Grzywaczewskiego, że zrodził się w jego głowie pomysł zorganizowania ekspedycji. Widział, że samotnie nie dokona takiej wędrówki, więc po dłuższych poszukiwaniach, do jego grupy dołączył Bartosz Malinowski i Filip Drożdż – filmowiec. Udało im się również umówić na wywiad z samym Glińskim, dzięki czemu otrzymali wiele cennych wskazówek. Wkrótce zyskali sponsora, bez którego ta wyprawa nie doszłaby do skutku. Wcześniej ustalili cały przebieg ekspedycji, zorganizowali niezbędny sprzęt i ubiór, skontaktowali się z Polonią na Syberii. Otrzymali potrzebne wizy, a o permit na wjazd do Tybetu nie ubiegali się, gdyż było pewne, że nie dostaną go. Postanowili więc zaryzykować i jakoś obejść pograniczników bez tego pozwolenia.
Podróż rozpoczęli na Syberii, gdzie spotkali się ze sporą gościnnością mieszkańców, ale i z trudnościami transportowymi. Autor ukazał tu prawdziwy obraz dawnej Rosji, gdzie stoją jeszcze pomniki Lenina, ludzie wierzą w zabobony, a po miastach strach poruszać się samemu. Często jest się też odciętym całkowicie od świata poprzez głębokie błota i lód na rzece. I nic nie można zrobić, trzeba czekać. 
Nie zdradzę, czy podróżnikom udało się dotrzeć do celu, czyli pokonać 8000 km. Powiem tylko, że jestem pełna podziwu dla ich odwagi i samozaparcia. Porwali się na coś, czego do końca nie byli pewni, czy faktycznie ma szansę realizacji. W wielu wypadkach musieli jednak zdać się wyłącznie na siebie. Znosili niewygody, niebezpieczeństwa, podejmowali ryzyko, potrafili zapanować nad ciągłym głodem i frustracją. Do tego trzech zupełnie obcych mężczyzn, których złączył jeden wspólny cel, umiało koegzystować ze sobą właściwie zupełnie bez najmniejszej nawet kłótni.
Sądzę, że książka bardzo dobrze opisuje wschodnie tereny, tamtejszą kulturę, tradycje, mieszkańców i warunki ich życia. Czasami przeszkadzały mi tylko trochę dłużyzny, gdzie właściwie niewiele się dzieje. Ale są tam też momenty, kiedy akcja mocno nabiera tempa i czuć zew prawdziwej przygody oraz zagrożenia.
Książka jest bardzo ładnie wydana, pełna kolorowych zdjęć, podzielona na rozdziały, a przez to przejrzysta. Stanowi skarbnicę wiedzy o ludzkich możliwościach i zachowaniach, przenosi nas w ciekawe miejsca, ukazuje dobitnie różne systemy polityczne. Nakłania do realizacji własnych marzeń i do podejmowania wyzwań. Dlatego jest naprawdę warta przeczytania.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Zdjęcia z Lauterbrunnen

Kolejnego dnia wybraliśmy się do Lauterbrunnen.

 Wodospad Staubbach

 Potężna ściana idealna dla skoczków.

Trümmelbachfälle 

 Huczące wodospady

 I jeszcze raz wodospad

Skoczek

poniedziałek, 11 lutego 2013

Zdjęcia z rejsu po jeziorach Brienz i Thun

Dzisiaj pora na przepiękne jeziora - Brienzersee i Thunersee.

 Hotelik przy Brienzersee

 Drewniana chata, w której nocowały niegdyś sławne osobistości. 

 Stateczek na Brienzersee

 Zamek widoczny podczas rejsu

 Burza na Thunersee

Nagle zrobiło się szaro i niebezpiecznie...